NIEPOŁOMICE kościół p.w. Dziesięciu Tysięcy Męczenników z Góry Ararat.Fundacja Kazimierza Wielkiego. Budowa w latach 1350-58. Z późniejszymi uzupełnieniami fundacji Branickich, Lubomirskich ….. (XVI, XVII, XVIII w……

Prace konserwatorskie:2003-2007r. Kaplica Branickich. Konserwacja malowideł ściennych oraz nowa aranżacja w kopule.Kaplica Królewska. Konserwacja XIV-wiecznych malowideł włoskich.  Konserwacja dwóch obrazów sztalugowych na podobraziu drewnianym, koniec XVI w. z kaplicy Branickich. Konserwacja chrzcielnicy. Konserwacja gotyckiego malowidła ściennego ściany zachodniej nawy kościoła. Konserwacja zwieńczenia dzwonnicy2015 Program konserwatorski i nadzór nad pracami przy konserwacji dachu kościoła. 2016 Program konserwatorski i nadzór nad pracami dotyczącymi konserwacji ceglanej, gotyckiej elewacji kościoła oraz rekonstrukcja i konserwacja kamiennych okien Kaplicy Królewskiej.2019 Prace badawcze we wnętrzu kościoła towarzyszące projektom budowlanym dotyczącym wymiany instalacji elektrycznej. (poniżej artykuły pisane w związku z trwającymi pracami). Ołtarz Św.Karola Boromeusza (1738) wraz z obrazem (ok.1600)prace konserwatorskie rok 2021

 

„OCALONE” – historia konserwacji ołtarza z początku XVIII wieku oraz włoskiego obrazu Karola Boromeusza z ok. 1600 roku z kapicy bocznej kościoła p.w. Dziesięciu Tysięcy Męczenników w Niepołomicach.

Przyzwyczailiśmy się, że wiekowy ołtarz, ot tak, po prostu sobie stoi. Może nieco się on zakurzył, a złota ześlepły. I trudno osobie postronnej nawet przypuszczać, że możemy go w każdej chwili utracić, a w porę podjęte działania konserwatorskie są dla niego ratunkiem.

Bo czas nie stoi w miejscu, ciągle tyka. Niepostrzeżenie zakrada się przemijanie. „Stał sobie, to i postoi” – błędne założenie, bo mamy do czynienia z materią, często bardzo kruchą: drewno sosnowe konstrukcji, drewno lipowe rzeźb i ornamentów, pokryte klejem kostnym wymieszanym z kredą, złocenia, polichromie, wszystko na naturalnych składnikach. I gdzieś pod warstwami przemalowań latami buszują małe robaczki ( najczęściej kołatki ), wilgotność małych zakamarków za ołtarzem przyczynia się do rozwoju pleśni i tak z latami, powoli drewno traci swoje mechaniczne właściwości. Drewno pęka, kruszy się, a lekkie potrącenie powoduje całkowite uszkodzenie najczęściej drobnych elementów rzeźbiarskich. Podejmowane wcześniej działania naprawcze, dotyczące najczęściej powierzchniowego odświeżenia nie zawsze dają dobre efekty, niekiedy nasilają problem, a liczne przemalowania i przekształcenia zatracają pierwotne piękno i niejednokrotnie ikonograficzne i duchowe przesłanie.

Ołtarz św. Karola w kaplicy Lubomirskich jest stosunkowo młody w bryle kazimierzowskiej fundacji kościoła, gdzie znajdują się unikatowe przestrzenie architektoniczne, malowidła włoskie fundacji Elżbiety Łokietkówny (jedyne na północ od Alp), ścienne malowidła gotyckie, manierystyczne, barokowe i młodopolskie. Występuje też bogata snycerka, sztukaterie i kamieniarka. W tej niewielkiej przestrzeni zgromadzone zostały dzieła sztuki najwyższej klasy, tworzone przez wybitnych artystów działających w Krakowie, min: Santi Guci, Jan Batista Falconi, Tylman z Gamaren … Dzięki licznym fundacjom królewskim, a następnie możnowładców: Branickich i Lubomirskich.

Omawiany ołtarz znajduje się w kaplicy Lubomirskich, dobudowanej do północnej ściany nawy w połowie XVII wieku. Fundacja powstała dzięki rozwijającemu się kultowi św. Karola Boromeusza wokół obrazu przywiezionego z Włoch w 1604 roku dzięki staraniom Anny Branickiej. Historia jej uzdrowienia za wstawiennictwem świętego, poprzez „prawdziwy wizerunek”( Vera Effigies) stała się wydarzeniem znanym w całej Europie. Obraz przestawiający to wydarzenie, namalowany w 1610 roku przez Camillo Landrani znajduje się w katedrze Mediolańskiej. Karol Boromeusz, żyjący w latach 1538 – 84, biskup Mediolanu był gorliwym realizatorem reform Soboru Trydenckiego. Nie został sportretowany za życia, a do kanonu malarskiego przeszły portrety zrealizowane na podstawie wykonanej maski pośmiertnej. Beatyfikowany został w 1602 roku, a kanonizowany w 1610. Niewątpliwie, jego kult  w Niepołomicach zaczął się, jeszcze za nim został ogłoszony świętym.

Pierwotnie obraz eksponowany był w kaplicy zamku niepołomickiego, lecz liczne cuda i uzdrowienia zainicjowały potrzebę stworzenia sanktuarium. W osiemnastym wieku było ono niezwykle prężne i np. posiadało osobnego kustosza oraz osobną zakrystię, nie związaną z istniejącą i obsługującą potrzeby parafii. W dwudziestym wieku i dzisiaj kult Karola w Niepołomicach nie ustał, zachowały się tego liczne pamiątki i wspomnienia. Systematycznie odwiedzał też swojego patrona Karol Wojtyła.

Piękna wczesno- barokowa kaplica ma skomplikowaną oryginalną dekorację ścian zewnętrznych, utworzoną z elementów piaskowca i profilowanych tynków, kopułę zwieńczoną latarnią z wapienia, oraz tablice inskrypcyjne z czarnego „dębnika”. Wnętrze posiada dynamiczną rzeźbę ścian opartą o klasyczne porządki architektoniczne, ubraną w bogatą sztukatorską rzeźbę autorstwa Jana Batisty Falconiego. Sztukaterie w biało- kremowej kolorystyce, o motywach ornamentalnych, roślinnych i z licznymi puttami, w kopule dopełnione są malowidłem ornamentalnym.

Wkomponowany centralnie ołtarz jest późniejszy i datowany na 1738 rok. Dotychczas sprawiał wrażenie wtórnego niezharmonizowanego elementu o cechach tymczasowych lub nawet niechlujnych. Fotografie archiwalne sugerowały liczne zmiany i przebudowania. Ostatnie udokumentowane prace konserwatorskie wykonane były w latach 60-tych XX wieku lecz widoczne były także późniejsze przemalowania.

W czasie konserwatorskiego oczyszczania wnętrza kościoła wykonano oględziny ołtarza, które wykazały bardzo duży stopień degradacji biologicznej struktury drewna oraz łuszczenie się poszczególnych warstw malarskich. Osłabienie drewna i jego połączeń oraz lekka, atektoniczna konstrukcja ołtarza, i punktowe podwieszenie do ścian, mogły w wyniku potrącenia elementów spowodować upadek oraz roztrzaskanie się ołtarza. Szczególnie zagrożony był obraz z przedstawieniem św. Karola. Jego powierzchnia, wraz z zaprawami miała liczne pęcherze i osypującą się powierzchnię.

Po demontażu, wszystkie elementy drewniane ołtarza, poddane zostały impregnacji wzmacniającej, wykonanej w wannach poprzez zanurzenie oraz dezynfekcji i dezynsekcji.

Długie elementy desek odparowywane i  prostowane były pod prasami przez okres dwóch miesięcy. Usunięto, głównie mechanicznie, wszystkie wtórne nawarstwienia, które już dzisiaj powodowały wiele odkształceń i zafałszowań w odbiorze estetycznym: warstwy farb, szlagmetalu, wzmocnień wykonanych z płótna przyklejanego na kleju syntetycznym (wikol).

Warstwa po warstwie odsłanialiśmy oryginalne powierzchnie dociekając pierwotnych założeń autorów. Stopniowo ukazywały nam się relikty pierwotnych rozwiązań plastycznych: zakres złoceń, złoceń w technikach szlachetnych na bolus żółty pod mat oraz czerwony pod poler, piękna struktura tzw. szypolenu, techniki barwionych zapraw, szlifowanych a następnie zabezpieczanych szelakiem i woskiem, imitującej strukturę kamienia, marmurów i alabastrów. Po oczyszczeniu oryginalnych powierzchni uzupełnialiśmy ubytki w tych samych technologiach i używając chemicznie tych samych materiałów. Odszukane, niekiedy drobne fragmenty stały się wzorcem do uzupełniania i rekonstrukcji dla poszczególnych elementów.

Ogromnym wyzwaniem były też prace montażowe. Nie tylko ołtarz z biegiem czasu został ogołocony z cokołów flankujących mensę, ale też pozbawiono go oryginalnej konstrukcji nośnej. Poszczególne elementy wisiały na skręconych drutach, a długie nie połączone deski pracowały w różnych kierunkach. Poszczególne elementy dekoracyjne oraz figury zamontowano chaotycznie bez właściwej harmonii.

Dziś montaż poszczególnych elementów przeprowadziliśmy posiłkując się fotografiami z początku XX wieku np. odtworzone zostały cokoły dla aniołów, diametralnie zmieniające bryłę ołtarza. Wyznacznikiem wzajemnych relacji poszczególnych elementów były ledwo widoczne zacięcia i uskoki w obrębie odwrocia rzeźb. Wtórną konstrukcję ołtarza uzupełniliśmy do dodatkowe elementy drewniane, a wiszące elementy zabezpieczyliśmy dodatkowymi niewidocznymi linkami. Dla lepszej ekspozycji obrazu zamontowana została kurtynowa rama oraz wprowadzono dodatkowe oświetlenie.

Konserwacja obrazu przysporzyła ogromnie dużo emocji, nieco zaskakujących. Obraz był w latach 60 tych poddany pracom konserwatorskim w krakowskiej pracowni PKZ. Bardzo dobrej jakości wykonane prace techniczne, w tym dublaż (naklejenie na nowe podłoże) mocujący delikatne płótno na drewnianym podłożu, nie współgrało z grubą warstwą przemalowań. Przemalowania były nieudolne, wykonane bardzo tłustymi farbami i mocno łuszczące się. Łuszczyły się także kity, co mogło w szybkim czasie przyczynić się także do uszkodzenia samego oryginału. Autora tych prac nigdy nie poznaliśmy. Po wykonanych próbach dających pewność, że nie uszkodzę oryginału przystąpiłam do usuwania przemalowań. Gruba kleista warstwa rozpływała się, znikały poszczególne elementy: oko, usta, nos. I choć byłam pewna, że wszystko kontroluję i nic oryginałowi się nie dzieje, to jednak emocje były duże. Stopniowo ukazywała się cieniutka, delikatna i bardzo piękna w formie i kolorze warstwa malarska. Bardzo mozolnym było usuwanie uzupełnień ubytków zapraw, kity akrylowe, niezwykle twarde trzeba było wyskubywać skalpelem, milimetr po milimetrze. Struktura obrazu przypominała ser szwajcarski, ale czy można się dziwić? Wilgoć kaplicy, otulenie metalową sukienką, liczne oczyszczania i naprawy, które nastąpiły przez lata intensywnego kultu, musiały pozostawić po sobie ślady. Po uzupełnieniu ubytków zapraw, kitem w kolorze oryginalnej zaprawy powierzchnia się uporządkowała i wystarczyło jedynie nanieś cieniutko farbę na owe kity a obraz oryginalny zaczął żyć. Uwidoczniły się poszczególne drobiazgi, kolory odzyskały blask, a twarz świętego jest taka jak przed wiekami.

Dziś stojąc przed ołtarzem zaskakuje mnie jego niezwykłe zsynchronizowanie z wnętrzem kaplicy. Wspaniała myśl i umiejętności twórców, którzy z ogromnym wyczuciem połączyli ze sobą różne światy historyczne w jedną spójną przestrzeń.

Prace przeprowadzono przy znaczącym wsparciu finansowym władz miasta Niepołomice.

Tekst publikowany w czasopiśmie „Nowoczesna Plebania” r. 2021

„ABY ZOBACZYĆ NA NOWO”   O MALOWIDŁACH NA ŚCIANIE ZACHODNIEJ NAWY KOŚCIOŁA.

Cały kościół niepołomicki jest zapewne wszystkim parafianom dobrze znany, z najmniejszymi szczegółami. Są jednak takie miejsca, które trudno zrozumieć i sprawiają wrażenie jedynie odrapanych ścian. W wypadku ściany zachodniej nawy, ten nieczytelny fragment, to szczególnie cenne malowidło.Częściowo nad chórem muzycznym, częściowo pod nim widoczny jest fragment gotyckiej ściany z bardzo wczesnym malowidłem, sięgającym początków istnienia świątyni, wykonanym w drugiej połowie XIV wieku, metodą al. fresko, na mokrym tynku z wykończeniem temperowym. Gdyż musimy pamiętać, iż pierwotnie cała świątynia była bardzo bogato polichromowana. Siedemnastowieczna przebudowa nawy, polegająca min. na zmianie jej sklepienia, znacznie powiększyła ową ścianę, a dodany później chór muzyczny „rozbił” kompozycję malarską. Dodatkowo, malowidło było już wówczas uszkodzone. Zostało zasłonięte i zapomniane.

Pierwsza wzmianka o istnieniu malowideł gotyckich na ścianie zachodniej wnętrza kościoła pochodzi z lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku. Prowadzone były wówczas prace badawczo-odkrywkowe przez studentów Wydziału Konserwacji ASP w Krakowie pod kierownictwem prof. Józefa Dudkiewicza. Wykonano wtedy oprócz sond i odkrywek płaszczyznowych dokumentację kolorystyczną, która znajduje się w archiwum Wydziału Konserwacji ASP w Krakowie.

Jedyne jak dotąd, prace konserwatorskie nastąpiły w latach 1973-74. Wykonane zostały przez Pracownie Konserwacji Zabytków oddziału Krakowskiego i panią mgr Barbarę Łukacz. Uporządkowano powierzchnię malowideł, odsłaniając ją całkowicie i oczyszczając. Ukazało się malowidło przedstawiające „Kuszenie Chrystusa”. Nad chórem, po obu stronach gotyckiego okna istnieją dwie sceny. Po prawej stronie okna widoczna jest gotycka architektura świątyni, na której tle występuje postać w długiej sukni i z aureolą. Na stopniach postać diabła. Po lewej stronie okna podobne postaci rozmawiają ze sobą wskazując na kamienie leżące u ich stóp. W tle postaci rysuje się pejzaż. Trzecia ze scen umieszczona powyżej jest mocno uszkodzona. Dolne partie wypełniały różnorodne, geometryczne ornamenty.

W ramach omawianych prac przeprowadzono jedynie tzw. konserwację techniczną. Podklejono i wzmocniono tynki oraz uzupełniono ubytki zapraw. Komisja konserwatorska z udziałem Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków pani dr Hanny Pieńkowskiej zabroniła wykonywania jakichkolwiek uzupełnień warstw malarskich, w tym także osłabienia intensywnych, jasnych kitów. Była to decyzja bardzo nowatorska i powstała pod wpływem bardzo purystycznych działań konserwatorów włoskich.

Dziś przystępując do prac konserwatorskich przed nami rysują się następujące problemy: oczyszczenie powierzchni malowideł i kamiennego okna, na których przez ponad trzydzieści lat osadziły się warstwy brudu i kurzu oraz mikroorganizmy; powstały zaplamienia na skutek starzenia się użytych wówczas tworzyw sztucznych. Konieczne będzie wzmocnienie strukturalne tynku i malowidła środkami o naturalnym pochodzeniu, aby uniknąć podobnych problemów w przyszłości. Planowane jest także delikatne uporządkowanie i uzupełnienie warstwy malarskiej tak, aby malowidło dla wszystkich było możliwie czytelne, ale też nie straciło nic na swojej oryginalności. W partii pod chórem muzycznym, gdzie występują fragmenty dekoracji ornamentalnej proponuje się wprowadzenie niewielkich rekonstrukcji na kitach w obrębie zachowanych płatów.Wykonanie, obecnie prac konserwatorskich przy malowidłach jest nieco wymuszone poprzez pojawiający się powoli problem konserwacji instrumentu muzycznego, który wymaga przebywania w bardzo czystych warunkach.

Po pracach konserwatorskich………………

    „Na progu prac konserwatorskich dotyczących Chrzcielnicy kościoła w Niepołomicach” .

    Wschodnia ściana nawy niepołomickiego kościoła miała do czasu pożaru w 1994 roku jednolitą snycerską oprawę pochodzącą z końca osiemnastego wieku. Stanowiły ją dwa ołtarze boczne do dziś widoczne oraz ambona po lewej i chrzcielnica po prawej, nieco zwężające wejście do prezbiterium, które rozebrano po pożarze. Chrzcielnica pochodząca z lat 90-tych XVI w. wykuta jest z kamienia i polichromowana. Powstała z fundacji Branickich i pierwotnie była umieszczona w ich kaplicy. Przyjmuje ona postać wazy, której czarę przyozdobiono od spodu puklami. Dodatkowo od frontalnej strony czary znajduje się herb Jastrzębiec (żony fundatora), zaś po bokach motywy z głowami baranimi (tzw. bukraniony). Gdzieniegdzie wystąpiły także główki aniołków. Nóżka przyjęła kształt masywnej tralki posadowionej na kilku stopniach. Zaliczana jest do grupy chrzcielnic z terenu małopolski pochodzących z warsztatu Santi Gucciego. Jej obecność w kaplicy Branickich potwierdzają materiały źródłowe. W 1786 roku kamienną chrzcielnicę przeniesiono do niszy wykutej w prawej ściance łuku tęczy w prezbiterium kościoła – „czterej rzemieślnicy pracowali wokół ambony, chrzcielnicy i dwóch ołtarzy przez sześć tygodni”. Powstała wówczas bogata drewniana nadbudowa  tworząca arkadę, w której znajdowała się grupa rzeźbiarska przedstawiająca chrzest Chrystusa w Jordanie. W zwieńczeniu umieszczono symbol Ducha Świętego i postać Boga Ojca. Całość zamykał baldachim z ażurową półkopułką i neoklasycystyczny wazon. W wyniku pożaru w marcu 1994 roku spłonęła ambona i część przylegającego ołtarza. Poważnemu nadpaleniu i uszkodzeniom spowodowanym jego gaszeniem uległa także chrzcielnica. Uszkodzenia były bardzo znaczne ze względu na drewno bardzo osłabione przez owady. Ambonę i chrzcielnicę (drewnianą obudowę) zdemontowano i rozproszone przechowywane są w zabudowaniach gospodarczych.

    Obecnie udało się skompletować niemal wszystkie jej elementy. Dodatkową pomocą służą liczne zachowane materiały źródłowe, fotografie z archiwum Urzędu Konserwatorskiego. Stan zachowania poszczególnych elementów jest bardzo zły. Drewno jest gąbczaste i bardzo słabe, zniszczone przez owadzie szkodniki. Drobne elementy rzeźbiarskie rozsypują się w dłoniach. W wielu miejscach widoczne są nadpalenia, przegrzanie struktury i pęknięcia. Liczne są drobne ubytki mechaniczne oraz ubytki detali. Zaprawy kredowo-klejowe na większości powierzchni osypują się na skutek wysokich temperatur i środków użytych podczas gaszenia pożaru. Na niektórych powierzchniach widoczne są jeszcze ślady piany gaśniczej. Oryginalne złocenia i srebrzenia są uszkodzone i zachowały się niemal wyłącznie tam gdzie zachowały się też zaprawy, większość jest przemalowana farbami olejnymi lub „srebrzanką”. Polichromie oryginalne także są wtórnie przemalowane (kolor jasnoszary). W wypadku kamiennej powierzchni szesnastowiecznej chrzcielnicy oprócz widocznego przemalowania występuje polichromia, pp. osiemnastowieczna. Kamień – posiada drobne ubytki mechaniczne; brakuje prawego profilowanego boku kamiennej podstawy.

    Stan zachowania elementów chrzcielnicy grozi jej całkowitym zniszczeniem. Podczas prowadzonych prac konserwatorskich wszystkie drewniane elementy zostaną poddane wielostopniowej impregnacji, czyli nasyceniu drewna żywicami syntetycznymi w celu utwardzenia ich struktury. Wykonana zostanie dezynsekcja i dezynfekcja czy trucie owadów, grzybów i bakterii. Usunięte zostaną nieoryginalne nawarstwienia, głównie przemalowania pochodzące z dwudziestowiecznego remontu. Uszkodzone elementy zostaną uzupełnione i sklejone, a brakujące detale dorzeźbione. Oczyszczone powierzchnie oryginalne zostaną uzupełnione zaprawami kredowo-klejowymi, złoceniami i srebrzeniami zgodnie z klasyczną technologią na bolus oraz polichromiami. Utrzymana zostanie maksymalna ilość oryginalnych warstw. Do uzupełnień złoceń, w tym wypadku bardzo licznych, użyte zostanie złoto karatowe w płatkach. Kamienna część chrzcielnicy zostanie oczyszczona i uzupełniona, w tym także uszkodzony stopień.

    Niepołomicka chrzcielnica powróciła.

    Prace konserwatorskie przy chrzcielnicy powoli dobiegły końca. Cóż można opowiadać? Można oglądać. Niezwykłym na pewno jest fakt, że gdyby nie sprzyjające okoliczności i zaangażowanie osób podejmujących decyzję o jej przywróceniu, chrzcielnica mogłaby już nigdy nie zaistnieć. Prace konserwatorskie w tym wypadku to żmudna impregnacja wzmacniająca drewno, czyszczenie i składanie połamanych, przepalonych fragmentów, niczym puzzli. (o stanie zachowania i koniecznych zabiegach pisałam wcześniej, w numerze czerwcowym) Udało się odnaleźć podpis twórców osiemnastowiecznej nadbudowy chrzcielnicy oraz datę rozległego remontu, polegającego głównie na wykonaniu nowych złoceń (widoczne na załączonych fotografiach). Pośród wielu mniejszych i większych niespodzianek, na które niemal zawsze można natrafić podczas prac konserwatorskich, mieliśmy także i te bardzo niezwykłe. Przed zamontowaniem drewnianej nadbudowy chrzcielnicy przebadany został fragment ściany, który później został zasłonięty. Ukazały się warstwy malarskie pochodzące z różnych okresów historycznych. Pierwsza warstwa jest średniowieczna. Dominują w niej szarości podkreślone czernią oraz intensywnie czerwone okręgi. Malowidło wykonane techniką all fresco (na mokrej zaprawie), na pierwszej warstwie tynków występujących w kościele, czyli z drugiej połowy czternastego wieku. Malowidło ma charakter ornamentalny i mogło być fragmentem powtarzającego się wzoru, jedynie tuż nad wnęką widoczny jest czarny pas dodatkowo wyciśnięty w grubości zaprawy, tworzący rodzaj tympanonu (trójkątnego daszka). Może to świadczyć, iż od zawsze było to szczególne miejsce, być może zawsze mieściło chrzcielnicę. Następne przekształcenie nastąpiło w renesansie. Centralną część ściany wypełniał prawdopodobnie obraz (widać nie pomalowany fragment) pozostała była intensywnie żółta (farby klejowe), a na obrzeżach ozdobiona pokaźnym, ładnie modelowanym ornamentem roślinnym. Trzecie nawarstwienie jest dla nas najbardziej interesujące. Powstało ono na przełomie szesnastego i siedemnastego wieku i może sugerować osadzenie tutaj kamiennej chrzcielnicy, autorstwa Santi Guciego. Malowidło jest typowe dla tego okresu. Wykonano go na bardzo grubej, nierównej warstwie pobiały wapiennej. W dolnej części tworzy czarny, „okuciowy” ornament podkreślający zwieńczenie i obramienie wnęki. Centralnie powyżej występuje malowidło emblematyczne otoczone wieńcem laurowym z czerwonymi wstążkami. Niestety, w 1793 roku wykuto w ścianie bruzdę, aby pomieścić mechanizm dźwigający wieko chrzcielnicy. Uszkodzenia malowidła są tak duże, że obecnie nie mamy szans odczytania jego treści. Jednak istnienie tego malowidła może sugerować pierwotne umieszczenie chrzcielnicy w tym miejscu, a nie jak powszechnie uważano, w kaplicy Branickich. Autor jest ten sam, niemniej musimy pamiętać, iż Braniccy byli fundatorami wielu elementów w całym kościele, a nie tylko w kaplicy. Drugim ważnym odkryciem było odsłonięcie oryginalnych, dobrze zachowanych polichromii kamiennej chrzcielnicy. Z literatury wiemy, że kamienne elementy wykonane z wapienia, pochodzące z warsztatu Santi Guciego były polichromowane, czyli pokrywane kolorowymi farbami, głównie w celu imitowania gatunków bardziej szlachetnych, np. marmurów. Później polichromie te były powszechnie usuwane w dziewiętnastym wieku i początkach dwudziestego, gdyż interpretowano je jako wtórne. Tak też zdarzyło się w kaplicy Branickich, na Wawelu i wielu innych miejscach. W wypadku chrzcielnicy malowidła te przetrwały pod grubymi warstwami farb pochodzących z późniejszych okresów, a dziś możemy je oglądać. Chrzcielnica dziś wygląda tak jak chcieli jej twórcy. Kamienna część ma odsłonięte i uzupełnione warstwy oryginalne z XVI wieku. Natomiast osiemnastowieczna nadbudowa ma zachowane i częściowo zrekonstruowane nawarstwienia pierwotne z jednym wyjątkiem złoceń, które niemal nie zachowały się oryginalne, tylko z początku dwudziestego wieku. Pomimo tak dużych uszkodzeń spowodowanych pożarem, udało się odzyskać tak wiele oryginału, że możemy mówić o oryginalności obiektu, a nie o jego kopii, co niewątpliwie jest sukcesem.

    List do przyszłych pokoleń z 1836 roku

    Skarby zrzucone przez wiatr. Opowieść o tym jak ważna jest czujność, nawet w czasie sprzątania.

    Zaskakujące odkrycia bywają codziennością w wielowiekowych obiektach. Często, prowadząc badania lub prace konserwatorskie, programowo ich poszukujemy. Bywają też odkrycia niespodziewane, wykonane nie ludzką ręką. Do takiej sytuacji doszło w 2007 roku w Niepołomicach, na terenie przylegającym do kościoła p.w. Dziesięciu Tysięcy Męczenników, gdzie niszczący wiatr w nocy 18/19 stycznia dokonał niespodziewanego odkrycia.

    Poranny telefon księdza proboszcza, po nocnej wichurze informował, że mamy problem. Uszkodzona jest dzwonnica i całe szczęście, że nastąpiło to w nocy, gdy plac kościelny jest zamknięty dla przechodniów. Zdążyłam jedynie krzyknąć do słuchawki, „tylko nie sprzątajcie”. Niestety, pan kościelny był szybszy. Ale rozważnie, to co posprzątał zabezpieczył w budynkach gospodarczych. Pracujemy razem od wielu lat i odpowiednie procedury, zapewne spowodowały, że nikt niczego nie wziął sobie na pamiątkę.

    Już z daleka widok był opłakany, brakowało krzyża i kuli, starczały tylko fragmenty blachy.

    Krzyż, upadając ze znacznej wysokości, został mocno pogięty, kula spłaszczona, pęknięta z rozsypaną zawartością.

    Kule wieńczące wieże kościołów są zwyczajowo miejscem zwanym „kapsułą czasu”, lecz zazwyczaj, w innych przypadkach, już ktoś do nich zaglądał, coś zabrał, coś uzupełnił. Rzadko mamy do czynienia, że zawierają one pierwotne materiały z czasu budowy.

    Niepołomicka dzwonnica jest samodzielnie stojącą przy murze kościoła wieżą, zbudowaną jest na planie kwadratu. Posiada prostą formę i trzy wysokie kondygnacje. Elewacje są tynkowane z minimalną dekoracją architektoniczną. Nakryta została kopułą o formie zbliżonej do barokowej „cebuli”, zwieńczoną arkadową latarnią z dzwonem. Dziś kryta jest blachą ocynkowaną, malowaną farbą olejną, na archiwalnych fotografiach widoczny jest drewniany gont. Budowa zwieńczenia wieży ma specyficzną konstrukcję. Od stropu latarni, ku górze wysunięty jest krawędziak, zwany „królem”. W tym wypadku jest on niezwykle wysoki, zakończony kulą i metalowym krzyżem.

    Kula wykonana jest z grubej blachy miedzianej, z profilowaną listwą pośrodku. Niegdyś była całkowicie złocona. Do dziś zachowały się jedynie tego nieliczne ślady. Sam Krzyż jest stalowy, ażurowy, zbudowany z giętych płaskowników, uzupełniony wewnątrz promienistą glorią. W prześwicie występuje napis „IHS” oraz data „ 183..”, litery wykonane są z blachy miedzianej, zapewne były złocone, a krzyż malowany na czarno.

    Wiele przejść, pomiędzy formami dekoracji i użytych różnorodnych materiałów, powoduje iż miejsca te są szczególnie narażone na uszkodzenia. Warunki klimatyczne, a szczególnie drgania spowodowane naporem wiatru potęgują postęp degradacji materiałów. Drobne pęknięcia poszycia powodują niedostrzegalne wlewanie się wody do środka, szczególnie na ów drewniany „król”, który stopniowo ulega biologicznej degradacji.

    Konstrukcja zwieńczenia osłonięta jest szczelnie blachą i ewentualne zmiany wewnątrz nie są łatwo widoczne. Stąd osłabienie wewnętrznej konstrukcji było dla nas zaskoczeniem. Krzyż nie miał, żadnych odchyleń od pionu. Aż osłabiony (przegniły „król”) pękł od naporem wiatru, powodując upadek krzyża i kuli.

    Prace konserwatorsko- naprawcze wykonano w oparciu o program konserwatorski i uzyskane pozwolenie od Małopolskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Przywrócono na swoje oryginalne miejsce krzyż zachowując maksymalną jego substancję zabytkową. Miejsce jego mocowania, tzn. kopułę latarni i „król” odtworzono na podstawie zachowanych elementów i pokryto miedzianą blachą. Odpowiednie łączenia blach, dodane zakładki i okapniki mają zapobiec powstawaniu ewentualnych nieszczelności.

    Zawartość kuli została uporządkowana i udokumentowana. Oryginały zostały zdeponowane w Muzeum i stanowią niezwykle precyzyjne świadectwo czasów minionych. Czasów burzliwych i niepewnych. Spisane ręką niezwykłego człowieka, zaopatrzone refleksją nad ponurą koleją losów i nadzieją, która i teraz nie powinna zawodzić.

    W kuli umieściliśmy kopie znalezionych dokumentów oraz nasz list do przyszłych pokoleń zawierający świadectwo naszych czasów i naszej małej, gminnej ojczyzny. Po latach ksiądz przyznał w swoich pamiętnikach, że napisanie go było największym wyzwaniem z jakim spotkał się dotąd będąc wiele lat proboszczem w tej parafii.

    Oto zestaw odnalezionych dokumentów.

    Wewnątrz kuli znajdowało się szklane naczynie, które w czasie upadku rozbiło się wysypując zawartość: list opisujący historię budowy wieży, monety i banknoty pochodzące z tego okresu oraz „Schematimus”:

    • List „ Dla przyszłej pamiątki”
    • siedem monet: miedziane trzy grosze polskie z 1820 roku; dziesięć groszy i miedziane trzy grosze Królestwa Polskiego z 1831 roku, dziesięć groszy Wolnego Miasta Kraków z 1835 roku, oraz trzy austriackie, miedziak „ein kreuzer” z 1816 roku, z podobizną cesarza Franciszka I z 1831 roku o nominale trzy i z roku 1835 o nominale dwadzieścia.
    • Banknoty o nominałach: 10, 5, 2 i 1 ryńskich z roku 1800 i 1806. Opatrzone znakami wodnymi i wytłaczanymi oraz napisami w językach: niemieckim, węgierskim, czeskim, polskim i włoskim.
    • „Schematimus. Universi Venerabilis Cleri Dioeceos Tarnoviensis  z 1834 roku”– spis parafii ówczesnej diecezji tarnowskiej. Niewielka książeczka wypełniona drukiem na papierze czerpanym, pozbawiona oprawy i przycięta w wielu miejscach, szczególnie u dołu (prawdopodobnie były problemy z umieszczeniem jej w szklanym naczyniu). Zanieczyszczenia papieru sugerują istnienie nieszczelności zamknięcia naczynia.

         Na stronie 49 występuje adnotacja dotycząca Niepołomic.

    12) NIEPOŁOMICE, Esia par. fund. Ant.

                Patr. Augma Majest. Cath 6852 Ac. 2. Jud 145

               Paroch. Stanisl. Kostka de Słupski, Decanus et Canonic. Titul. Przemysl. Nat.

               1772, ord. 1823.

               Coop. Stanislaus Kobyliński, nat. 1799. ord. 1823

               Offic. Post. Bochniae

              Hic existit Schola triy.

    oraz na stronach 46 i 54 występujące adnotacje dotyczące samego proboszcza   

    mówiące min. że był on dziekanem dekanatu wielickiego i „Praepositus ct  Confessarius ordinarius, Conventus Monialium Ordin. S. Benedicti in Staniątki” (kapelanem Panien Benedyktynek w Staniątkach).

    Ze względu na niezwykłą wartość historyczną listu i przesłanie, które do nas skierowali budowniczowie, poniżej zamieszczam całą jego treść.

    „Dla przyszłej pamiątki”

    Wieża ta wystawiona kosztem WgoKaspra Gniewińskiego, jak napis na tablicy nad drzwiami opiewa, lecz , że to co zostawił nigdy by nie wystarczyło, co mogłem z moich dochodów oszczędzić łożyłem na to aby tę pamiątkę dla ozdoby domu Bożego zostawić, a lubo całej expoziy ściśle nie pisałem, lecz pewnie 3 000. Złotych Ryńskich srebrnych to jest 3.  takie Cwancygiery jak jeden włożony na 1. ryński rachując, kosztowała. Dla przyszłej wiadomości wkłada się kursujące na ówczas pieniądze tj. Cwancygier 20 Grajcarów znaczący, 3Grajcary, y grajcar. Gdy tę wieżę stawiano korzec żyta płacono po 2. ryńskie tj.6.cwancygierów zatem robotnikom t. jest cieślom y mularzom płaciło się dziennie po 20 y 30 Grajca pomocnikom po 10.-

    Zaczęto ją stawiać Ru 1831. Dla różnych przeszkód w części z braku pieniędzy aż w 1836 skończona a Krzyż 17 Czerwca t. r. założono. – W Ru 1831u panowała straszna choroba Cholera zwana, na którą wiele ludzi w tym Kraju wymarło, lecz w tutejszej Parafii, może tylko 20 lecz żołnierzy dla których w całem Zamku tutejszem szpital zrobiono w tem y 1832 przeszło 300 umarło. Okropno było na mszie, których wiele ja sam dysponowałem na śmierć, przy pomocy przecież P. Boga to wszystko przeżyłem nawet nie chorowałem. W tym Ru 1831 był także wielki nieurodzaj brakowało zboża y ziemniaków także korzec żyta pozłotych 7 srebrem płacono. Z okazji Wojny Francuzkie, którą zmarły Cesarz długo prowadził narobiono papierowych pieniędzy które Bankoe……  nazwano, tych że bardzo wiele narobiono lubo wpoczątku szły równo ze srebrem lecz ich w Ru 1811 zredukowano na piątą część tak że ryń. 5 tylko jeden znaczyło, a potem y tosz ryński na 24. Graycarów w srebrze, zredukowano. Tym sposobem wielka była strata na majątku a Cesarz uwolnił się od płacenia bo wydawszy papierowe pieniądze niby równe z srebrem za 100 tylko 8 płacił – kto zapomniał w czasie wyznaczonym zamienić te papierki na srebro, nic nie wartały, tak się stało jednemu chłopkowi tutejszemu któren schowawszy te w dach słomiany w czasie wojny 1809 znaleźć ich nie mógł potem umarł acz syn jego przyniósł mi  te które że  inszy koniec nie miały dla przyszłej pamiątki włożone. Kładą się także y sąsiedzkiego Kraju pieniądze. Gdy ojczyznę naszą zawistni sąsiedzcy Monarchowie między siebie podzielili, na mocy Kongresu Wiedeńskiego Alexander Cesarz Rosyjski wskrzesił niby to dawne Królestwo Polskie w R u 1816 a Kraków wolnym Miastem z okręgiem aż pod Niepołomice zaciągającem ogłoszono Rzeczępospolitą nazwano y Rząd tejże z 12 Senatorów y 1. Prezesa nadano. Rzeczy te trwały aż do śmierci Alexsandra. Po jego śmierci objął rządy Mikołay, absolut i tyran obchodził się z Polakami po moskiewsku, podnieśli więc 30 Listop. 1830 Rewolucyją, Rząd Tymczasowy ogłoszono detronizując Mikołaia y pieniądze pod imieniem Królestwa bito ich się na pamiątkę wkładają tj. rachując na dawny sposób na złote polskie ieden, 30 groszy miedzianych, a 4. złote na ryński niemiecki.-

    Owa Rewolucya szła z początku pomyślnie, Wojsko polskie którego do 40000.sięcy było, pod Naczelnikiem Chłopickim bito dobrze Moskalów, świetne zwycięstwo pod Grochowem odniesione zachęciło Polaków, powstanie rozszerzyło się na Litwę y Wołyń, lecz przewaga Moskalów którzy pod Dybiczem, a potem, gdy ten na Cholerę umarł pod Paszkiewiczem całą Polskę prawie wojskiem zalali Chłopicki usunął się od rządu y Komendy. Poczem objął Skrzynecki, lecz przemoc i przekupstwa zniszczyły to wszystko dn. 8 Września 1831. weszli moskale od Warszawy. Wojskowi pozostali, y wiele Panów którzy do rewolucji należeli rozeszli się po całem prawie świecie li Francyi Anglii y Ameryki, pozostali pod jarzmo moskiewskie powrócili. Część wojska zreyterowała się do Niepołomic, Krakowa y Podgórza lecz tylko stąd do Berna y w różne strony rozesłano gdyż Rząd nowy sprzyjał moskalom.-

    Dobra te, gdy się to działo są są teraz do skarbu publicznego należące Komoralne zwane. Officyalistów bardzo wiele a wszyscy prawie niemcy Najwyższy Rządca Prefekt po Niemiecku Wru…..   Ignacy Wolfram, Kasper A……   y wielu możnych Że ci dużo cesarza kosztują y mało mu oddają i straty z tej przyczyny jak niej wiele dóbr skarbowych y funduszy Religii sprzedano prywatnym wkrótce i Niepołomice sprzedadzą.

    Dla pamięci to się dodaie że rzemieślnicy około tej wieży robiący byli wszyscy Parafianie y ludzie przecież pierwszy raz taką robotę robiący. Mularz Wojciech Brzostowicz, Cieśle Kasper Kora y Marcin Koch, którymi ja kierowałem.-

    Day Boże aby ta budowla trwała jak najdłużej, gdy to jak wszystkie stworzone rzeczy zniszczy się, na teraz żyjących pewnie żadnego nie będzie, czytający to niech za nas  powiedzą. Wieczny odpoczynek racz tym dać Panie, którzy y dla potomności to czynili –

    Pisano Dn. 17 Września 1836 o – Ru

    K. Stanisław Słupski

    Pleban jak w Schematyzmie